Łączna liczba wyświetleń

sobota, 28 listopada 2015

Targi wieczorową porą

Listopad dopadł nas jesiennie. Nie dajemy się jednak. Mimo nawału nauki i nadrabiania 
( o tym dlaczego nadrabia później) znalazłyśmy czas żeby się wybrać na targi książki do Katowickiego Centrum Kongresowego.  Kupa ludzi, kupa wystawców, kupa książek, no i kupa autorów. Młoda latała i zbierała autografy. Zdjęcie tylko jedno a i tak z wrażenia aparat odmówił posłuszeństwa. Wstyd. Ale w końcu wyszło, a Pani Ewa okazała niezmierzone pokłady cierpliwości. Dziękujemy. 



Wieczornica z okazji 11 listopada tym razem zakończyła się występem Zbigniewa Wodeckiego. Piosenkarz po wystepie przeprosił, ze chory, że zmęczony. żeby nie czekać na zdjęcia i autografy. Bo NIE! Ale nie z nami te numery. W końcu jakieś plusy że pracuje przy obsłudze tych imprez muszą być. Stanęłyśmy z dziewczynami pod garderobą i uparłyśmy się, że nie wypuścimy jeśli nie zrobi sobie z nami zdjęć. I okazało się,  że jednak nie ma problemu. Co prawda na szybko ale zdjęcia są.




wtorek, 25 sierpnia 2015

O smokach w ogrodzie.

O takich małych smokach. Bo jaszczurka ma przodka w smoczej rodzinie, nie?
Przyplątała się pod basen jaszczureczka. Nie bala się cholewcia ani trochę i jeszcze pozowała do zdjęcia. Telefonem więc nie całkiem wyraźne ale żal było nie uwiecznić.


Fajnie chodzi się na spacery dopiero wieczorem albo wczesnym rankiem. W pozostałych porach dnia upal za bardzo daje się we znaki i mnie i psu. Molka po prostu odmawia współpracy. Za to wieczorem widoki są wspaniałe. Aż chce się wychodzić.







Zapomniała wstawić zdjęć kartki na wesele. Bardzo spodobała mi się niekonwencjonalna forma kartki - boxa, więc taką też zrobiłam. 









No i udało nam się uchwycić kawałek taty w akcji. Hihi.


czwartek, 30 lipca 2015

Pracowite wakacje

Lipiec był bardzo pracowity. Ale po kolei. Pierwszy weekend lipca - Dni Gminy. Pracowicie, bo po 14-15 godzin w pracy. Od piątku do niedzieli. Upał nie z tej ziemi. My w firmowych koszulkach z grubej bawełny. Powinnam z samego pocenia się zgubić kilka kilogramów. Impreza się udała. Dopisał pogoda. ludzie, zespoły. Uff teraz rok spokoju. 

Golec U Orkiestra







Bracia ( a właściwie tylko jeden)



Kobranocka




Babylon



No i szaleństwa pracownicze. Jak zwykle.



Koniec imprezy w nocy. Do domu wróciliśmy koło pierwszej. A od rana półkolonie dla dzieciaków. Dobrze, że pierwszy dzień to warsztaty w Osikowej Dolinie. Dzieci miały opiekunów a my - opiekunowie tez skorzystaliśmy. 
















Wycieczka na zamek Będziński i zwiedzanie będzińskich podziemi. 







No i wycieczka do Krakowa , rejs stateczkiem po Wiśle i kulminacja - kręgle. 









A! i jeszcze Warownia Rycerzy Pszczyńskich. Strzelanie z łuku, bitwa na poduszki, zwiedzanie warowni.Polecam.








Poza tym gorąc nie pozwalał opuszczać basenu i ogrodu. 




Pies najchętniej też spałby w ogrodzie.



I wreszcie przyszły buty na wesele. Meliski nudziaki na niebotycznych obcasach. Ale wesele Młoda wytrzymała całe, dopiero nad ranem zmieniła na balerinki. Cóż...




Wesele udało się znakomicie. Dawno się już tak nie ubawiłam. Pojechałyśmy tylko we trzy. Ja, Martyna i Babcia. Tata niestety musiał się poświecić i zostać w domu. Psy i dom - ktoś musiał pilnować. Wróciłyśmy dopiero w poniedziałek. Dziękujemy Małgosi i Dawidowi za super zabawę. 

A tak moje szczęście najbardziej lubi spać. Byle się przytulić.