Łączna liczba wyświetleń

piątek, 29 grudnia 2017

Fit Święta

Wyniki badań wyszły dobre. To znaczy coś tam podwyższone ale ponieważ była infekcja poszło na jej konto. Dzieć poczuł się lepiej. W sobotę poszedł na osiemnastkę do koleżanki (poszli zresztą całą klasą) i w poniedziałek miał iść do szkoły. Wieczorem po powrocie z imprezy zaczęło boleć ją gardło. Sama jednak przyznała, że sporo krzyczeli, więc to pewnie od tego. W niedzielę wybraliśmy się na urodziny Kasi do Łubek. Cały wieczór słyszałam :Boli mnie gardło. No fajnie, myślę. Wróciło. Szlag by to. Wieczorek wróciliśmy i postanowiłam sprawdzić jej gardło. Kiedy zajrzałam, złapałam się za głowę. takich migdałków jeszcze nie widziałam. Wielkie jak orzechy włoskie i pokryte białym serowatym nalotem. Decyzja - znów do lekarza. W poniedziałek po południu, bo dopiero wtedy się dostaliśmy, Grzegorz pojechał z Młodą do przychodni. Kiedy lekarka zajrzała do gardła. z kolei ona złapała się za głowę. Na wszelki wypadek antybiotyk i na cito badania z podejrzeniem mononukleozy. We wtorek rano na badania, po południu do przychodni, no i mamy : mononukleoza i zapalenie wątroby. ASPAT i ALAT 158 i 287.  Decyzja szpital. Tu zaczął się płacz. Obdzwoniliśmy znajomych lekarzy. Doradzili nam szpital kliniczny w Zabrzu. Rano z tobołami stawiłyśmy się na izbie przyjęć. Lekarze młodzi i fajni. Oczywiście komplet badań. Kilka godzin oczekiwania na wyniki w poczekalni.  Potwierdzenie mononukleozy zakaźnej. Powiększona śledziona. Nie za dobra ale nie tragiczna morfologia. Pani doktor zdecydowała się jednak puścić nas do domu. Stwierdziła, że Młoda i tak łagodnie przeszła tę chorobę a spokojniej przechoruje ją w domu. Mononukleozy się nie leczy, leczy się jedynie objawy a na wątrobę i tak dostanie leki, no i dieta. Dużo spać, nie dźwigać, unikać uderzenia, żeby nie pękła śledziona i tyle. Tu się dziecku banan na buzi pojawił. Żeby tylko nie ta dieta. No i tym sposobem takie mieliśmy święta na diecie wątrobowej. Wszyscy, żeby Młodej nie było przykro. Matka na nowo musiała nauczyć się gotować. Gotowane, duszone, na parze. Bez przypraw, bez tłuszczu, jałowe ale zdrowe. działa na tyle, że w ciągu tygodnia wyniki spadły o 1/3. Super. Przy okazji skorzysta Grzesiowa trzustka i moje odchudzanie. A na Wigilie był krem z brokułów, ziemniaczki ryba dla nas a dla Martyny, kuskus i schab duszony, warzywa z wody, buraczki gotowane. Był sernik dietetyczny, bez ciasta za to na białkach, chudym twarogu i odtłuszczonym mleku i ciasto na mące ryżowej z brzoskwiniami. Nie jest tak źle. Można się przyzwyczaić. Martyna schudła. Ja jakoś nie mogę 😡 Po Nowym Roku kolejne badania. 
I okazało się, że Martyna odziedziczyła chorobę po koleżance, która dwa miesiące temu była w szpitalu właśnie na mononukleozę. Szkoda, że nic nie powiedziała. A w tej chwili wirus może krążyć. Zobaczymy tak za miesiąc.

środa, 6 grudnia 2017

Produkt sypki

No i posypało mi się dziecię. Znów. Dopiero co ( w kwietniu) zakończyliśmy przygodę z Epi. Coś się dzieje. Wysiadają stawy, boli kolano. Wiem, wiem. Rośnie intensywnie (aż za bardzo bo mnie już przerosła 😊) ale przecież nie będzie jej całą "młodość" boleć co popadnie. Poleciła mi przyjaciółka zakup kolagenu, jako ze do bóli wzrostowych dołączyły paskudne rozstępy. Będziemy więc z nimi walczyć z zewnątrz (Ziaja na rozstępy - super krem za grosze) i od wewnątrz. I tu mam dylemat. Preparatów kolagenowych na rynku zatrzęsienie. Który wybrać? Znalazłam w necie rozdanie. Do wygrania... Kolagen. Jak na zamówienie.


Świąteczne rozdanie - wygraj Premium Collagen 5000 o wartości 160zł. Konkurs na blogu Subiektywne Piękno


No w przypadku Tyśki o piękno chodzi jak najbardziej. 
Jak znalazł. Jeśli się nie uda, podobno dobry jest ten z Rossmanna. Wypróbujemy. 

Dodatkowo, w zeszłym tygodniu zaczęły ją boleć plecy na wysokości nerek. Leserem potrafi być ale przez sen jeszcze nie potrafi udawać. Dodatkowo opuchły jej górne powieki. Kierunek - pediatra. Badania nie wyszły szczególnie źle, tym bardziej ze pojawiła się gorączka, wiec wszystko poszło na karb infekcji. Antybiotyk powinien załatwić sprawę. Nie załatwił. Kiedy po czterech dniach opuchlizna nie zeszła, pojechałyśmy na konsultację do okulisty. Ten stwierdził że okulistycznie jest ok. Nie jest to też alergia. Kolejne badania. Jutro wyniki i decyzja co robimy. Opcją jest najpierw USG nerek a potem badania kardiologiczne. Fajne święta nas  czekają. Przyzwyczaiłam się. Jak wszystko zaczyna się normować, to pech wychyla swój parszywy łeb i  wrzeszczy wniebogłosy : Mam Cię!