Łączna liczba wyświetleń

piątek, 18 stycznia 2013

Mały wkład w Wielką Sprawę


Zeszła niedziela zaczęła się dla Tyśki bardzo wcześnie, bo o 7.30. O tej porze moja orkiestrowa zbieraczka zaczęła swoją pierwszą w życiu misję. Wszyscy wolontariusze podzielili się na grupy trzyosobowe i pod opieką strażaków z OSP rozpoczęli kwestowanie. Tyśka z Zuzą i Wiką dostała teren w okolicy kościoła. Ludzie byli przygotowani, wrzucali chętnie do puszek. Byłoby wszystko OK gdyby nie zgrzyt pod  koniec sumy. Otóż, nasz proboszcz (który nota bene jest naszym proboszczem od niedawna) wygonił dzieciaki z WOŚP spod kościoła argumentując to faktem, że nie będzie mu się sprzedawała prasa katolicka. Cóż......zostawię to bez komentarza. Dodam tylko, że jakoś tak coraz mniej chętnie ludzie chodzą u nas do kościoła.

Martynie udało się nazbierać do puszki najwięcej z uczniów naszej szkoły. Zebrała 
384,40 zł.  Jej malutki wkład w wielką sprawę.



Z ocenami na półrocze wyszła całkiem nieźle. Niestety kłopoty z językami zostały wiec są dwie tróje, poza tym dwie czwórki, reszta piątki i nawet jedna szóstka...z plastyki.


Za nami kolejna wizyta w Poradni PP. Tym razem psycholog. Bardzo miła i kompetentna osoba. Dostaniemy kolejna opinię do szkoły z zaleceniami dla nauczycieli. Najważniejsze jest jednak to, że uznano za uzasadnione zastosowanie treningów BFB-eeg. Super. Trochę to odciąży nasz budżet. Jedna sesja prywatnie kosztuje ok. 60 zł. a Tyśka musi wziąć ok. 20 sesji. Na razie musimy tylko iść na jedną sesję płatną. Nasz neurolog zdecydował , że chciałby przy pierwszym treningu być obecny i zobaczyć jak młoda reaguje na tą metodę. Poza tym w przyszły piątek zaczynają jej się zajęcia w Erazmusie. To zajęcia które kształtują koncentrację, zapamiętywanie, rozwijają techniki czytania, nauki języków, itp.

Tyśkowych fotograficznych pasji ciąg dalszy. Tym razem autoportret.


piątek, 4 stycznia 2013

O podsumowaniach

04 styczeń 2013

Dopiero składało się życzenia świąteczne a tu już kolęda puka do drzwi. No, dopiero w poniedziałek ale prawie, prawie...

Cały przedświąteczny czas zajęło mi robienie bombek. Wszystkie poszły do ludzi. Kasa poszła do Tyśki. Obiecałam, że co zarobię na bombkach dostanie na nowy aparat.


Wigilia w szkole Tyśki była bardzo uroczysta. Tyśka śpiewała (!) "Last Christmas", co prawda w chórkach, ale zawsze... Świętowanie zakończyło się w klasach, gdzie atmosfera trochę sie rozluźniła...


 U nas święta jak zwykle przechorowane. Małżonek zwykle na święta funduje nam bliskie spotkania z przekochaną służbą zdrowia. Aby ich uniknąć na święta, w/w przegorączkował w domu a do lekarza udał się dopiero po świętach. Święta były więc ciche i spokojne. W ostatniej chwili mama zdecydowała się na spędzenie Wigilii u siostry więc my pojechaliśmy do teściowej. Pierwsze święto jak zwykle u Babci Danusi a w drugie  siostra przyjechała do nas. Była okazja spotkać się z chłopakami. Odkąd Mateusz pracuje w Londynie a Maciek dostał się na studia wojskowe we Wrocławiu, takie kontakty należą do rzadkości. Tyśka dostała swoje wymarzone PSP i dwa misie akcji charytatywnej TVN/Rossman - Kup Misia (Julkę i Zosię) i postanowiła, że co roku chce takiego misia, a że cel szczytny ( a misie fajne) nie ma problemu. Tyśka jak zwykle pomagała przy pieczeniu ciastek na święta. Szczególnie dużo wyszło nam cynamonowych ale już wszystkie zjedzone.



Ponieważ pogoda była iście wielkanocna a nie bożonarodzeniowa, przed sylwestrem Tyśka z tatą wybrali się na spacer. Niezbyt chętnie, co widać po minach;-)



Sylwester w domu (kurcze już chyba się starzejemy bo nie chce nam się wychodzić) ale dobre jedzonko i święty spokój (poza szaleństwami Tyśki) to jest to, o co mi chodziło.




Wracając do zeszłego roku. W grudniu byłyśmy na spotkaniu z Katarzyną Grocholą. Dawno nie byłam na takim fajnym spotkaniu. Pani Kasia to cudowna kobieta. Pelna ciepła i humoru. Nie był potrzebny żaden moderator. Wystarczyła sama pisarka (nie umniejszając prowadzącemu Marcinowi Michrowskiemu). Można było kupić najnowszą powieść i każdy wyszedł z osobistą dedykacją w książce. No i oczywiście pamiątka w postaci zdjęcia z gwiazdą.




Od jakiegoś czasu Tyśka ma kolejną pasję - fotografia. Robi zdjęcia wszystkim i wszystkiemu. Czasami faktycznie zdjęcia wychodzą fajne. To jedno z ostatnich po wyprawie do zimowego ogrodu. 



A teraz zbiera na profesjonalny aparat. Odkłada wszystkie pieniądze i ma już całkiem sporo. Jeszcze trochę i będę miała w domu paparazzi;-) 

Po świętach młoda miała wolne a ja urlop wiec wybrałyśmy się do kina. Dwa dni po premierze "Hobbita" a kino prawie puste ale było warto. Film cudowny, trzy godziny minęły nawet nie wiadomo kiedy. Już nie możemy doczekać się drugiej części. Polecam z całego serca.

A teraz powrót do normalności czyli robota, robota, robota. Jak wszędzie.

A! Byłabym zapomniała. Za tydzień Tyśka będzie wolontariuszem w WOŚP!