Łączna liczba wyświetleń

piątek, 5 października 2012

O jabłkach

05 październik 2012

Kolejna wizyta u neurologa zaliczona. Teraz z kolei musimy szukać sposobu na załapanie się na BFB eeg. Biofeedback to taka metoda treningu umysłu wspomagająca koncentrację i skupianie się. Wykorzystywana często w leczeniu dysleksji. Problem jest taki, że Tyśka ma objawy dysleksji a poradnie pp bardzo niechętnie diagnozują dysleksję u osób leczonych neurologicznie. Zwalają wszystko na leki, choroby i takie tam. Bez orzeczenia poradni BFB jest płatne ( i to słono - ok. 60 zł. za jeden seans, a na seansy chodzi się raz, dwa razy w tygodniu). Szukamy więc sposobu. Neurologicznie jest już prawie ok., niestety leki zostają jeszcze dość długo. Wyszliśmy jednak już na prostą.

***************

21 września postanowiłyśmy się z Tyśką ukulturalnić. Wybrałyśmy się na wernisaż Pani Irminy Barczewskie-Garus. To młoda malarka i dodatkowo wokalistka. Wernisaż poprzedzał koncert artystki i jej przyjaciół. Oczywiście Tyśka musiała zrobić sobie zdjęcie z autorką wystawy (po prawej stronie - Irmina)




A to dwa obrazy które Martynie najbardziej wpadły w oko




***************

No i zrobiłam wreszcie zdjęcie pierwszego dzieła Martyny



*************

Poza tym, cały wrzesień nie było innego tematu jak OSP i zawody pożarnicze. Martyna codziennie chodziła ćwiczyć z dziewczynami. Przed samymi zawodami zastepowała dziewczyny jeśli którejś nie było. I szło jej tak, że gdyby nie wiek pewnie normalnie by wystartowała. Na zawodach robiła za maskotkę drużyny i "rezerwową" i w nagrodę dostała też medal, czapkę i koszulkę.
Medal oczywiście złoty. A cudem jest , że Tyśka wracała ze szkoły z normalnymi ocenami, biorąc pod uwagę, że całe popołudnia spędzała na ćwiczeniach.






A to bojówka naszych dziewczyn
Jak przyjemnie powspominać. 27 lat temu też tak latałam:-(

************
 
Jesień już w pełni. Wybrałam sie wiec do sadu, który sadem jest tylko z nazwy. Ponieważ jest po drugiej stronie ulicy i to dość daleko, jest trochę zapuszczony. Kiedy wreszcie przedarłam się przez trawsko nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Dawno nie było takiego urodzaju. Gałęzie przy samej ziemi a kilka nawet się złamało pod cieżarem owoców. A jakie piękne jabłka. No i zatrzęsienie mirabelek. Uff, chyba będzie pracowita niedziela.





I jeszcze zdjęcie grzybków (pewnie trujących) ale tak pięknie wyrosły w centrum ściętego drzewa, że nie sposób było przejść obok bez cyknięcia zdjęcia.


1 komentarz:

  1. hej :) na temat służby zdrowia nie bedę się wypowiadać :/
    wielkie wooow u was zawsze coś fajnego sie dzieje ja w zawodach nie brałam nigdy udziału ale uwielbiam ogladac strażaków u nas w mej wsi były i sa w maju zawsze :) ograc cudo jakbyś nie napisała że to Martynki to bym pomyslałam ze arcydzieło jakiegoś malarza :))

    P.S. pisze wszystko w jednym bo mi coś u ciebie cięzko komcie się dodają nie przeładowywują sie od razu do hasła musze po kilka razy klikac :/

    OdpowiedzUsuń