Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 maja 2012

Codzienność

Chciałoby się napisać znów "się działo". No ale jak miało się nie dziać, skoro ostatni wpis zamieściłam na początku miesiąca. Co się dzieje? Nie potrafię się uporać z codziennością. W każdej dziedzinie zaległości . Z niczym nie umiem nadążyć i o większości rzeczy zapominam. Skleroza? (pozostawię to pytanie bez odpowiedzi;-)

U Tyśki zaczęły się gorączkowe przygotowania do końca roku. Klasówka goni kartkówkę i jeszcze między tym jest pytanie i szukanie sposobów na złapanie dobrych ocen. Młoda też ma jeszcze jakiś sprawdzian do poprawienia ale ogólnie  jest na prostej. I to całkiem dobrej prostej.

Dla Tyśki kontakt z rówieśnikami zawsze odgrywał dużą rolę. Nigdy więc jej tego nie ograniczaliśmy. Na początku maja zrobiła więc małą "domówkę". Przetrwałam, więc nie było tak źle, choć pewnie przed nastepną imprezką trochę czasu sobie dam.


12 maja odbył się , jak co roku, Bieg Wiosny. Tyśka z bieganiem to tak trochę nie bardzo, nie zgłaszała sie więc. Kiedy jednak przyszłyśmy na stadion, pan od wf  namówił  ją. Chyba przekonała ją ta piątka z wf-u. Pobiegła bez przygotowania i w nieodpowiednich butach. Za szybko wzięła start i pod koniec zaczęło ją zatykać. Wynik nie był taki zły - środeczek. Piątka z gimnastyki zaliczona ale było trochę kłopotów. Kiedy już usiadła aby odpocząć, zrobiło jej się słabo. Trochę wody na buzię i na stopy, i przeszło ale trochę mnie wystraszyła.







W niedzielę mieliśmy koncert biskupa Antoniego Długosza. Wszyscy pamiętają go chyba z programu "Ziarno".
Tyśka wyraziła wielką chęć udziału więc poszłyśmy sobie na mszę , na majowe i potem na koncert.
Dzieciaki bawiły się znakomicie. Była okazja do zabrania autografu i zrobienia sobie zdjęcia.




Na koncert wyjątkowo wbiła się w spódnicę co jest ostatnio rzeczą rzadką. Ale tuż po powrocie z kościoła zaraz włożyła swoje ukochane "skejty", które,  jak widać na zdjęciu, super jej pasują (hmm).




*******

Dwa tygodnie temu odwiedzili nas sąsiedzi. Ponieważ Tyśka akurat jeździła na rolkach, po chwili już wszyscy na nich jeździli. Końcem końców, rolek się z domu pozbyliśmy ( i tak już były maławe) a stworzyła się okazja aby w końcu kupić nowe.
 Dzieciaki co prawda trochę młodsze od Tysi ale bawili się kapitalnie.


W minioną sobotę odbyło sie uroczyste zakończenie roku akademickiego na DUDzie. Martyna dostała duplom ukończenia pierwszego roku z rąk Pani Rektor i Prezydenta Dąbrowy Górniczej. Wyszła dumna i blada. W czerwcu czekaja nas jeszcze jedne wykłady, o ile pamiętam z bankowości i historii pieniądza.





Ponieważ sobota i tak była w plecy z powodu wyjazdu, zaplanowalismy, dawno obiecany, wyjazd do Centralnego Muzeum Pożarnictwa w Mysłowicach.
Dla Tyśki była to sprawa priorytetowa, ważniejsza nawet niż dyplomy DUD. Dobrze trafiliśmy : pora obiadowa, prawie pusto. Spokojnie obejrzeliśmy każdy szczegół. Tyśka mogłą skonfrontować swoją wiedzę. Trzeba było widzieć ten ogień w jej oczach!





Sobotę zakończyliśmy wizytą w Decathlonie. Pojechaliśmy głównie po karimaty dla nas na pilates (no, chodzimy obie z Tysią!) a wyszliśmy z matami i nowymi rolkami - ale to już na dzień dziecka. Potem jeszcze kupowaliśmy prezenty dla mam.
Wieczorem przyjechała moja siostra Kasia. Wykańczają właśnie domek na wsi. Już nie mogę się doczekać, żeby go zobaczyć. I zastanawiam się co kupić na parapetówkę. Jakieś podpowiedzi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz