Łączna liczba wyświetleń

piątek, 27 lutego 2015

Kabaretowy i bebokowy

Jak zwykle w lutym zaliczyłyśmy wieczór kabaretowy. Tym razem z kabaretem Paranienormalni.

Show był oczywiście pierwsza klasa. Była i Mariolka i Kryspin. Ubaw po pachy. A po spektaklu, mimo, że chłopaki bardzo się spieszyli na kolejny występ, znaleźli czas na zdjęcia i autografy.


Po raz pierwszy w naszej filii bibliotecznej w Siemoni odbył się konwent gier planszowych. Pod patronatem i organizacyjną odpowiedzialnością twórców bytomskiego Beboka. Mieszkańcy stanęli na wysokości zadania. W sumie przez te kilka godzin przewinęło się około 80 osób. Dawno się tak z Tyśką nie ubawiłyśmy . 




No i zapomniałam. Poprzedni post zakończyłam obiecankami. 
Youtuberowanie trochę Młoda zawiesiła. I nie kryję, ze sie cieszę. Wreszcie mogę poruszać się po własnym domu bez obawy czy się akurat coś nie nagrywa. Nagrywa ale bez zamieszczania w sieci. Chwała Panu!

A rodzina faktycznie powiększyła się przez odnalezienie. Przez przypadek.
Od bardzo dawna szukałam kontaktu z rodziną w Belgii. W 1938 r. wyjechała tam siostra mojej babci. Cały czas miały ze sobą kontakt. Potem moja mama tez miała kontakt z jej dziećmi a swoimi kuzynami. Ale potem przyszedł stan wojenny, w międzyczasie ciotka zmarła, jej dzieci już nie mówiły po polsku. nawet nie wiedziałam jak mają na imię ani jak się nazywają. Ale tak się złożyło, że France (córka kuzynki mojej mamy) też szukała rodziny w Polsce. Znała tylko nazwisko panieńskie swojej i mojej babci i nazwę miejscowości. Jedna z moich czytelniczek nazywa się tak samo i pracuje w biurze nieruchomości. France napisała do niej i dobrze że tata Soni zna moja mamę. Skojarzyli o kogo może chodzić i zadzwonili do nas. Potem ja napisałam do France i tak sie znalazłyśmy. Fajnie nam się pisze bo ja nie znam francuskiego a France nie zna angielskiego. Ale dogadujemy się. Chyba mam szczęście. To już drugi fragment mojego drzewa genealogicznego odnaleziony dzieci sieci. 


wtorek, 10 lutego 2015

No i jak zwykle. Przepraszam

Jak zwykle czyli zaległości. Dawno nie miałam tak zajętego końca i początku roku. Chyba się starzeję bo zaczynam chodzić po lekarzach. 
Grudzień , jak to grudzień przebiegł na przygotowaniach do świąt. Skończyło się na tym , że mama pojechała do Kasi a my poszliśmy na Wigilię do teściowej. Co roku obiecuję sobie , że tym razem zostaniemy w domu. Nie będzie gonitwy z kolejnymi wieczerzami. Nigdzie nie można posiedzieć, cały czas się je. W końcu człowiek się nie naje, jest zły, zmęczony i odechciewa mu się świąt. 
Styczeń jak zwykle pod znakiem pracy. Początek roku to czas podsumowań, statystyk, rozliczeń i takich tam. A ponieważ tym właśnie się zajmuję, no to właśnie to robiłam do początku lutego. Potem zaczęły się ferie. Pierwszy tydzień mieliśmy w pracy zorganizowany (wyjazdy, wyjazdy, wyjazdy). A teraz wszyscy w domu (na razie poza mną) chorzy. Grypa jelitowa, nawet psy chorują. Trochę zaległości zdrowotnych odrobiłam. Jestem po okuliście, czekam na wizytę w poradni jaskrowej w Katowicach, na Ceglanej, jestem po neurologu - czekam na TK kręgosłupa lędźwiowego, jestem po pulmonologu- jeszcze tylko igE i Rtg płuc.  Obie z Tyśką czekamy na wizytę w Poradni dermatologicznej i w maju kardiolog. Na razie nikt nie wie skąd te duszności i osłabienie. Wyjdzie na to, że wykorkuję gdzieś po drodze, bo każde schody, droga pod górkę i nawet średnie siatki z zakupami są nie do przejścia.
Młoda ma coraz większe problemy w szkole. Nauczyciele wprost pytają czy ma dysleksję. Zamienianie liter, zjadanie końcówek wyrazów, zapis fonetyczny, duża litera stojąca gdzie chce, nie mówiąc już o ortografii i interpunkcji. Niestety wg. pań z PPP :"dzieci leczonych neurologicznie nie diagnozuje się pod kątem dysleksji". Nie pomogło zaświadczenie neurologa, że OUN jest nieuszkodzony i zapis EEG też jest prawidłowy. Według nich póki bierze leki - jest leczona. Koniec kropka.
Dobrze że trafiliśmy na mądrego neurologa. W przyszłym tygodniu mamy badanie ERP, jeśli ono wyjdzie prawidłowo, wyda nam zaświadczenie, że problemy z nauką nie są związane z chorobą i lekami. Ciekawe jaką teraz furtkę wymyślą w naszej PPP. 

Jak zwykle przed świętami trochę z Młodą potworzyłyśmy. Miały powstać żarówkowe bombki. Żarówki pozostały aż do przyszłego roku żarówkami. Póki co.

Znów uruchomiłam za to maszynę do szycia. Choinka i koszyczek na sztućce dla Kasi.





No i wreszcie porwałam się na sutasz. Jeszcze krzywe, jeszcze marne pomysły ale idzie mi coraz lepiej ;-) Powstały prezenty gwiazdkowe dla żeńskiej części rodziny. 





Styczeń rozpoczął się WOŚP. Oczywiście Tyśki nie mogło zabraknąć. Wybrała się lajtowo. Potem dowoziliśmy skarpety, ciepłą kurtkę i spodnie narciarskie.





W cyklu "Wieczorów z Gwiazdą" zawitał do nas Michał Piela - Mietek Nocul z "Ojca Mateusza". Przed spotkaniem Martyna przymierzyła się do gwiazdorskiego miejsca. Czyżby coś planowała???







Wracając jeszcze do grudnia, a w zasadzie końcówki listopada, zadzwonili snów z KZKGOP. Z zaproszeniem na kolejną, tym razem świąteczno zimową sesję reklamową. Pojechałyśmy, czemu nie. Wydali dla swoich klientów kartki świąteczne. Dostaliśmy dwie :-)




Remontu kuchni jeszcze nie dokończyłam. Chyba to zostawię na wiosnę ;-)
Ale to już jest.






Wszędzie jest babeczkowo :-)
Już więcej grzechów nie pamiętam. A, nie! Pamiętam. Ale o tym, jak moje dziecię postanowiło zostać Youtuberką - następnym razem.
A, i o tym jak mi się znów rodzina powiększyła przez odnalezienie.
Witaj France!