Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 17 października 2013

Dziecko mi się starzeje!!!

No niestety. Dziś jest tak samo piękna pogoda jak 12 lat temu. Pamiętam jak siedzę na szpitalnej ławce i jem lody z termosu, bo miałam "zachciołka". A o 21.32 przyszła na świat jedyna taka. A z nią wszystkie te radości i smutki ale nie wyobrażam sobie życia bez niej. Sto lat słonko!



Credits: Signs of Summer by Let Creativity Run Loose ( http://ilonkasscrapbook.blogspot.com ),
WA by Snoopy ( http://my-digital-world.blogspot.com ), maska by Alex

Szczegółów prezentu jeszcze nie zdradzę bo nie będzie niespodzianki. Jutro.

*************************************************

Dwa dni temu Tyśka pojechała z Zoją, Emilką i ciocią Izą na konie. Pogoda trafiła im się piękna. Każdy koń to już w tej chwili najlepszy przyjaciel. Jak ciepełko się utrzyma, to jeszcze raz pojadą.








piątek, 11 października 2013

Dzień latawca

Dziś dzień latawca (hi hi, dobrze że nie latawicy! ;-). No i z tej okazji wczoraj do prawie dziesiątej wieczorem wykonywany był latawiec na dzisiejszy piknik. Tyśka zapomniała, ze jakiś tam czas temu zgłosiła się do udziału w tym pikniku, a że jest dość obowiązkowa i chętna do wszystkiego co pozalekcyjne to było "Mamuś pomóż". Dobrze, że w domu był jakiś stary latawiec. Wykorzystałyśmy patyki ze stelażu, mocowania patyków i uchwyt do sznurka. Przydał się stary foliowy obrus  (świąteczny!)  i resztki kolorowych oklein. Pogoda była dziś stworzona do puszczania latawców, a że miejsce (lotnisko modelarskie) też idealne to nawet nasz latawiec poleciał. Tyśka dostała nawet wyróżnienie. I była telewizja internetowa (relacja wkrótce). Latawce były różne, amatorskie i profesjonalne. Tylko tata nie spisał się z aparatem 
i zrobił zdjęcie tylko kilku. 


To latawiec Martyny






  


wtorek, 8 października 2013

Niech ten rok się wreszcie skończy!

Na prawdę. Z każdej strony kłody pod nogi. Jeszcze tak złego roku nie mieliśmy. Limit chorób wyczerpany. Za co się nie weźmiemy - nic nie wychodzi. Wszędzie zaległości. Przenosi się to niestety na grunt domowy. Ale to chyba nie tylko u nas. Wszyscy narzekają.

Ponarzekałam? To teraz czas na pozytywy.
Udało mi się załatwić rehabilitację. Co prawda nie bez kłopotów i nerwów ale najważniejsze, że 21 października zaczynam zabiegi. 
Tyśka znów od kilku dni kuleje. Tym razem kostka. Jedziemy dziś do lekarza. Nie podoba mi się to, że bóle w różnych stawach pojawiają się i znikają. Bez obrzęku, siniaków czy nawet przyczyny. A dodatkowo na ostatniej lekcji wf, nauczyciel (chciał dobrze) i spryskał Młodej kostkę suchym lodem. Niestety, przedobrzył. Zrobił to za blisko i ją oparzył. 

W sobotę zaczęły się wykłady na Uniwersytecie Dziecięcym  Wykład prowadził ulubiony wykładowca Tyśki - Pan Korek. Tematem był monotlenek diwodoru czyli ......zwykła woda. Pan Korek pokazywał jak można zrobić rakietę z butelki po wodzie, jak zagotować wodę w temperaturze 80 stopni, jak podgrzewać balona, żeby nie pękał i wiele innych doświadczeń. 


Oczywiście wszystkie dzieci porozbierane a mój zmarzluch w pełnym rynsztunku;-)






No a jak na ekranie pojawił się samochód strażacki to zachwyt był pełny.


To już ostatni rok na DUDzie. Za rok, jak będzie chciała, Uniwersytet Młodzieżowy.

Wielkimi krokami zbliża nam się przełomowa data - 17 październik.
Ale Tysiu , Kochanie , nie licz na to, że zdradzę ci prezent :-P

środa, 2 października 2013

Powrót do życia i nowy konkurs


O tym że lubimy brać udział w konkursach pisać nie muszę:-) Dla samej przyjemności, dla dreszczyku :A nuż ja...
A może ktoś jeszcze weźmie udział, jeszcze jest troszkę czasu.

http://www.otymze.pl/2013/09/fotoksiazka-printu-o-tym-ze.html

KONKURS





Powróciłam do życia a nawet wpadłam do niego pełnym pędem. Dom, praca. Wszędzie zaległości i wszędzie ktoś coś chce na już. 
Gips zdjęli. Czekałam od 7 rano do południa (choć to podobno i tak krótko). Stwierdzili, że się zrosło ale boleć będzie już zawsze. Haha! Na rehabilitacje w "amerykańskim" trzeba czekać prawie rok. Jutro może uda mi się załatwić coś zamiennego. Boli jak jasny gwint, został przykurcz, zgięcie grzbietowe 40 stopni, zgięcie dłoniowe 45.  Ale żyć trzeba.
W szkole u Tyśki już zaczął się wyścig szczurów. Do tej pory wszystko robione po łebkach, nagle trzeba doszlifować bo w kwietniu (tak w ogóle to żeby było śmieszniej to 1 kwietnia!) jest egzamin szóstoklasisty. Niedługo trzeba będzie się zdecydować na gimnazjum. jakoś tego nie widzę. Jak ja, kwoka, puszczę moje dzieciąteczko samo autobusem do obcej szkoły. No jak!?

Zrobiłyśmy badania na poziom VPA we krwi i okazało sie że powoli zaczynamy odstawiać Depakine. Uff. Może dąży ku lepszemu.

Tyśka dorośleje z dnia na dzień. Czasem nie mogę się nadziwić. To już nie mała dziewczynka. I pyskować potrafi...






Molka też już kawał psa no i śpi wszędzie i w każdej pozycji
a już w ogóle uwielbia leżeć z pyskiem na stoliku. Żeby być na bieżąco.



*************************

Myślałam, że jak mi zdejmą gips, to uporządkuję trochę zapuszczony ogród. Gdzie tam, zimno jak diabli, mimo że świeci słońce. Gdzie ta piękna ciepła polska jesień???
GDZIE?????