Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Jak nie wielbłąd to może renifer. W końcu święta

24 grudzień 2012

Ho ho ho. No w końcu jest Wigilia. Życzymy wszystkim wesołych i spokojnych świąt, no i przede wszystkim zdrowych (bez kontaktów ze służbą zdrowia najlepiej;-). Żeby wszystkie marzenia się spełniły, żeby ta Wigilia przyniosła wiarę w lepszy przyszły rok.

Credits :Cold Winters by S.Designs




******************
A tak wracając do tematu NFZ, okazało się, że kartę zablokowali bo Grzegorz trzy i pół roku temu zmieniał pracę. Co to ma do rzeczy skoro jest zgłoszona u mnie? Ano ma to , że automatycznie wyskoczyła jakimś cudem z ubezpieczenia. Co prawda dopiero teraz się zorientowali i bach! zablokowali kartę bez powiadomienia nas o tym fakcie ale cóż, nie można narzekać w końcu jest ich tak mało i mają tyle pracy...
A więc WESOŁYCH ŚWIĄT!

czwartek, 13 grudnia 2012

Aby udowodnić, że nie jest się wielbłądem...

13 grudnia 2012

To co się dzieje w NFZ woła o pomstę do nieba. Nie wiedziałam dziś czy sie śmiać czy plakac czy wyzywać od najgorszych. Zacznę od początku.
Ponieważ Tyśka nie za dobrze sie czuła, we wtorek wybraliśmy sie do lekarza, aby chorobę przepędzić przed świętami. Na miejscu okazało się, że karta jest zablokowana. Po  znajomości zostaliśmy przyjęci do lekarza a potem uzbrojeni w kartkę z numerami telefonów do katowickiego NFZ wyszliśmy z przychodni. Po trzydziestu kilku telefonach łaskawie odebrano nasz telefon i pani powiedziała, że skoro karta jest zablokowana to jakiś powód jest! Trzeba z zakładu pracy rodzica, gdzie dziecko jest zgłoszone pobrać druk ZCNA, który potwierdza uprawnienia, napisać pismo i czekać! (te wykrzykniki mają wartość wyrażoną podczas rozmowy telefonicznej odpowiednim tonem). Na nieśmiałą próbę zwrócenia uwagi, że dziecko jest przewlekle chore i potrzebuje stałego kontaktu z lekarzem, uzyskaliśmy odpowiedź, że w świetle ustawy(?) lekarz ma obowiązek przyjąć dziecko nawet bez karty (w takim razie po co one?). Nic to. Małżonek uzbrojony w druk ZCZA (poprzednik ZCNA), pismo i na wszelki wypadek mój druk RMUA z ostatniego miesiąca, pojechał do NFZ. Bardzo szybko dostał się do właściwego pokoju (z czego niebywale się ucieszył), usłyszał, że owszem druki są w porządku i pani poprosi jeszcze o akt urodzenia dziecka. Na pytanie : a po co? usłyszał :
"Żeby udowodnić, że dziecko się urodziło i że to jest Państwa dziecko"
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Wyszło na to , że przez 11 lat oszukiwaliśmy NFZ, latając po lekarzach i szpitalach z nieistniejącym dzieckiem, a kupę osób popełniło przestępstwo(np. NFZ wydając Martynie kartę, nie mając pewności czy się urodziła!).
Ponieważ nie ma innej możliwości, Grzegorz pojedzie jutro jeszcze raz ale na wszelki wypadek zabierze Tyśki legitymację i dowód, komplet badań lekarskich, moją książeczkę ubezpieczeniową i mój rtg płuc (a nuż się przyda).
Kurcze, muszę sprawdzić kto tak na prawde odbiera telefon mojej córki...

Jeśli ktoś będzie miał zablokowaną kartę (podobno mnóstwo dzieci ma taki problem) to  ...(jak to mówią w ulubionym serialu Tyśki) powodzenia Charlie.

A tak wogóle to jutro idziemy na spotkanie autorskie z Katarzyną Grocholą. Może się trochę odstresuję. Chociaż kto wie co będzie po jutrzejszej wizycie w miłościwie nam panującym NFZ.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Dywagacje na temat polskiej służby zdrowia i nie tylko...

03 grudzień 2012

O tej służbie zdrowia to może na koniec, bo to nic wesołego.
Zacznę od narzekań (hihi). Kurde, czy tlko mnie na wszystko brakuje czasu. Czuję sie jak w jakimś młynku. zaczynam pisać sobie na kartce co mam zrobić bo jak nie napiszę, to na bank zapomnę. Najpierw zaległe zdjecia z koncertu Joanny Kondrat. Koncert super, z tym , że nie dla takiej publiczności. Kurde, oni to by chcieli umpa, umpa i rączki w górę, a jak jest coś wartościowego, to nieeeee. Nam sie podobało. Tyśka znalazła nową koleżankę (z tego co zrozumiałam to córka perkusisty). Efekt:


A potem zawieźliźmy babcię Lidzię do sanatorium do Ciechocinka. Droga była długa, bo w tamtą stronę jechaliśmy prawie 5 godzin. Tyśka troche pospała, trochę pomarudziła ale ogolnie nie było źle, poza tym że na autostradzie zaczął nam się psuć samochód. Całe szczęście jakoś dojechaliśmy do Ciechocinka, a potem do Wieńca, gdzie mieszka Tomek - brat babci Danusi. Babcia pojechała pociągiem dzień wcześniej, zdążyli się nagadać a potem była nasza kolej. Poznaliśmy też wreszcie siostrę  teściowej - Grażynkę. Kurde, jak się nie zna człowieka, jak się nic o nim nie wie, mimo, że jest rodziną, to wydaje się, że nie będzie oczym gadać. Nic bardziej mylnego. Nie umieliśmy się rozstać. Tyśka szalała z Zuzią i Asią - swoimi, bądź co bądź, ciotkami. Dziewczyny super sie dogadują mimo, że widzą się dopiero trzeci raz w życiu. Wyjechaliśmy z Wieńca dopiero ok. 21.30 a w domu byliśmy już o 1.20, wiec szybciutko. No, ale o tej porze nawet w Łodzi nie było korków. Przywieźliśmy ze sobą efekt małej sesji zdjeciowej, jako, ze Asia para się amatorsko fotografią i wychodzi jej na prawdę super.




 Asia, Tyśka i Zuzia

U nas sezon produkcyjny już sie zaczął. Na początek powstały prezenty dla Asi, Zuzi, Doroty i Grażynki o raz mamy Tomka i Grażyny oraz drobiazgi na kiermasz świąteczny do szkoły Tyśki. Takie oto:













Teraz robią się bombki.

A! Mialo być o polskiej służbie zdrowia! Więc chodzi o to, że od pewnego czasu mam kłopoty z dotarciem do pracy (mam pod górkę, haha). Duszności, prak tchu, kolatania, pocenie sie. Poszłam wiec do lekarza rodzinnego. Zmierzyli mi ciśnienie - 160/90, ale tym się nie przejmowałam. EKG - i tu pojawiły się problemy. Jakaś arytmia i coś tam jeszcze. Dostałam leki i skierowanie do kardiologa. Zadzwoniłam się umówić, i owszem. I wizyta na 25 kwietnia. Kurde jakby mi rzeczywiście coś było (bo chyba nie jest, nie?) to zdążyłabym kojfnąć.  Na wizytę, kolejną, u neurologa czekam już od września (termin- 1 luty). No po prostu można umrzeć ze śmiechu.
A teraz najfajniejsze. Dostaliśmy zdjecia z sesji fotograficznej w Krakowie. Ja jestem bardzo zadowolona. Oczywiście najlepiej wyszły zdjecia strażackie. I takie też zdjecie poszło na konkurs. Jest o co grać, wiec mimo, że nie liczymy na wygraną, jeśli ktoś ma ochotę nas wspomóc, głosujcie. Link do konkursu:

No i oczywiście nie omieszkam pochawalić sie innymi zdjeciami z sesji. To nie wszystkie, tylko te najfajniejsze.

To właśnie zdjęcie konkursowe











To by było tyle na dziś. W czwartek już odbieramy babcie Lidzię. I znów zobaczymy się z Tomkiem, Dorotą, Asią i Zuzią. A jutro jeszcze o nowym "Spotkaniu z Gwiazdą".